Piszcie, proszę jak wam się podoba xx
______________________________
Był późny wieczór. Jeden z tych bardziej ponurych, kiedy stukot kropli deszczu nie jest w stanie przycichnąć nawet kiedy tłumiony jest przez muzyką w słuchawkach. W takie wieczory samotność jest wyczuwalna w powietrzu. Siedziałam na parapecie owinięta kocem, pijąc gorąca czekoladą, przytulając misia, słuchając głośno muzyki i patrząc w niebo. W sumie nie było na co patrzeć. Była dwudziesta trzecia, a na dworze było jasno. Ciemne niebo przykryte było chmurami, a w powietrzu unosiła się mglą, która roznosiła wszędzie światło latarni i przejeżdżających pojazdów. Nie było widać gwiazd. Z reszta tak jak zawsze. To jedna z wad dużych miast takich jak Nowy Jork. Popatrzyłam na telefon. Był 28 czerwca. 29 wylatywałam na wakacje. Nie cieszyłam się aż tak bardzo. Cale dwa miesiące będę po za domem z moja przyjaciółka Ashley i jej chłopakiem, Danielem.najpierw jedziemy do Los Angeles, potem na Florydę, do Anglii, Hiszpanii i na koniec do Australii. Zapowiada się fajnie o ile nie będzie tam takiej pogody... Pukanie do drzwi. Kto do diabla chciałby teraz przychodzić do mojego mieszkanie? Biorąc pod uwagę to, ze winda nie działa, a mieszkam na 10 pietrze? Wstałam, odłożyłam wszystko na ziemie i poturlałam się do drzwi. Poprawiłam koka i otworzyłam je. Po drugiej stronie stała uśmiechnięta dziewczyna. Miała na sobie szorty i koszulkę. Wszystko przemoknięte. Miała 165 cm, blond włosy z brązowymi pasemkami i szaro-niebieskie oczy.
-Znowu ty? - jęknęłam.
-Ugh. Nie udawaj, ze się nie cieszysz. Nie przytulę Cie, bo jestem mokra. - powiedziała wpraszając się do środka.
-Wejdź. - powiedziałam sarkastycznie i zamknęłam za nią drzwi. - Wiec co Cie ty sprowadza? - zapytałam podając jej ręcznik, który akurat był pod ręka.
-Dzięki. Aaa, tak sobie przyszłam. - powiedziała bezwstydnie zdejmując pastelowo-różowe spodenki i biały podkoszulek.
-Jak ja z tobą przeżyje dwa miesiące? - wyminęłam ja i poszłam w stronę kuchni aby zrobić jej coś ciepłego.
-Nie przeżyjesz. - odparła, siadając przy kasztanowym stole w samym ręczniku.
-A tak naprawdę. Po co przyszłaś? - podałam jej gorącą czekoladę i usiadłam na blacie.
-Sprawdzić co u Ciebie. I czy jesteś gotowa.
-Nie jestem małym dzieckiem.
-Czasami w to wątpię. Jesteś spakowana.
-To, ze masz chłopaka, a ja nie, nie znaczy, ze nie jestem odpowiedzialna. Mamy tyle samo lat.
-Spakowałaś się?
-Nie. Znaczy tak! Tak.
-Wszystkie paszporty?...
-Taaa... Idziemy spać?
-Tak. - powiedziała po czym poszłyśmy do mojego pokoju. Ashley jeszcze się ubrała, a ja już poszłam spać.
______________________________
Był późny wieczór. Jeden z tych bardziej ponurych, kiedy stukot kropli deszczu nie jest w stanie przycichnąć nawet kiedy tłumiony jest przez muzyką w słuchawkach. W takie wieczory samotność jest wyczuwalna w powietrzu. Siedziałam na parapecie owinięta kocem, pijąc gorąca czekoladą, przytulając misia, słuchając głośno muzyki i patrząc w niebo. W sumie nie było na co patrzeć. Była dwudziesta trzecia, a na dworze było jasno. Ciemne niebo przykryte było chmurami, a w powietrzu unosiła się mglą, która roznosiła wszędzie światło latarni i przejeżdżających pojazdów. Nie było widać gwiazd. Z reszta tak jak zawsze. To jedna z wad dużych miast takich jak Nowy Jork. Popatrzyłam na telefon. Był 28 czerwca. 29 wylatywałam na wakacje. Nie cieszyłam się aż tak bardzo. Cale dwa miesiące będę po za domem z moja przyjaciółka Ashley i jej chłopakiem, Danielem.najpierw jedziemy do Los Angeles, potem na Florydę, do Anglii, Hiszpanii i na koniec do Australii. Zapowiada się fajnie o ile nie będzie tam takiej pogody... Pukanie do drzwi. Kto do diabla chciałby teraz przychodzić do mojego mieszkanie? Biorąc pod uwagę to, ze winda nie działa, a mieszkam na 10 pietrze? Wstałam, odłożyłam wszystko na ziemie i poturlałam się do drzwi. Poprawiłam koka i otworzyłam je. Po drugiej stronie stała uśmiechnięta dziewczyna. Miała na sobie szorty i koszulkę. Wszystko przemoknięte. Miała 165 cm, blond włosy z brązowymi pasemkami i szaro-niebieskie oczy.
-Znowu ty? - jęknęłam.
-Ugh. Nie udawaj, ze się nie cieszysz. Nie przytulę Cie, bo jestem mokra. - powiedziała wpraszając się do środka.
-Wejdź. - powiedziałam sarkastycznie i zamknęłam za nią drzwi. - Wiec co Cie ty sprowadza? - zapytałam podając jej ręcznik, który akurat był pod ręka.
-Dzięki. Aaa, tak sobie przyszłam. - powiedziała bezwstydnie zdejmując pastelowo-różowe spodenki i biały podkoszulek.
-Jak ja z tobą przeżyje dwa miesiące? - wyminęłam ja i poszłam w stronę kuchni aby zrobić jej coś ciepłego.
-Nie przeżyjesz. - odparła, siadając przy kasztanowym stole w samym ręczniku.
-A tak naprawdę. Po co przyszłaś? - podałam jej gorącą czekoladę i usiadłam na blacie.
-Sprawdzić co u Ciebie. I czy jesteś gotowa.
-Nie jestem małym dzieckiem.
-Czasami w to wątpię. Jesteś spakowana.
-To, ze masz chłopaka, a ja nie, nie znaczy, ze nie jestem odpowiedzialna. Mamy tyle samo lat.
-Spakowałaś się?
-Nie. Znaczy tak! Tak.
-Wszystkie paszporty?...
-Taaa... Idziemy spać?
-Tak. - powiedziała po czym poszłyśmy do mojego pokoju. Ashley jeszcze się ubrała, a ja już poszłam spać.
genialny początek kochana ♥ ♥ perfekcyjny ♥
OdpowiedzUsuńtrzymam kciuki żebyś miała wene i żeby następne rozdziały były tak samo genialne jak ten ♥
@Sweet_Meggi
Genialny! Zaraz zabieram sie za 1 rozdział <3
OdpowiedzUsuńJejku świetny prolog! @littlewolfie_
OdpowiedzUsuńSuuuper! Świetny początek. Dobrze się czyta.
OdpowiedzUsuńBoże co za beznadzieja. Blagam, poniżasz sie jedynie
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział x
OdpowiedzUsuńFajnie się zapowiada ^^ Siedzę teraz na niemieckim, więc moje komentarze nie będą powalały długością, ale z czasem się rozkręcę :D
OdpowiedzUsuńM. xx