wtorek, 30 września 2014

29 lipca, wtorek

"Things were all good yesterday
And then the devil took your memory
And if you fell to your death today
I hope that heaven is your resting place"


Kiedy tylko obudziłem się, zobaczyłem ją. Leżała obok mnie, zawinięta w tą samą kołdrę co ja.
Wyglądała jak mały anioł. Taka bezbronna, niewinna... Brązowy kosmyk, kręconych włosów opadał na jej twarz, więc delikatnie założyłem go za jej ucho i wierzchem dłoni delikatnie przejechałem po jej policzku, na co cicho mruknęła, uśmiechając się przez sen.
Nie wierzyłem, że to na prawdę ona. Zdecydowanie, nie byłem osobą, która potrafiła ją potraktować tak jak na to zasługiwała.
A jednak leżała tu obok mnie. Czule pocałowałem jej zaschnięte, lekko rozchylone wargi i cicho usiadłem z zamiarem wyjścia z pokoju. Poczułem ciepło jej drobnej dłoni na mojej i popatrzyłem na dziewczynę.
Nieznacznie podniosła jedną powiekę patrząc przez chwilę na mnie, po czym znowu ją zamknęła.
 -Nie idź - wymamrotała sennie.
 -Zaraz wrócę, słońce - wyszeptałem, gładząc jej dłoń kciukiem. Uśmiechnęła się lekko i przewróciła na plecy, po czym przeciągnęła się.
 -Mhm - obróciła się plecami i chyba znowu zasnęła.
Ubrałem majtki i pierwszą lepszą koszulkę po czym wyszedłem z pokoju na palcach i zszedłem po schodach do kuchni, gdzie spotkałem mamę.
 -Dzień dobry, mamo - przywitałem się, nalewając soku pomarańczowego do szklanki. Kobieta popatrzyła na mnie z rozbawieniem i przez dłuższy czas nie odzywała się.
 -Jak ci się noc udała?
 -Mamoo - wyjęczałem, przewracając oczami.
 -Nie pytam przecież o szczegóły. Chcę wiedzieć, po prostu, czy mój synek, się zabezpieczył i czy łóżko stoi na swoim miejscu, a Alex będzie mogła chodzić.
 -Trzy razy tak mamo - wziąłem talerz z kanapkami, które zrobiła i wyszedłem z kuchni.
Postawiłem go na schodach, szybko wracając po karton z sokiem i jeszcze jedną szklankę, a z tym wszystkim wróciłem do pokoju.
Alex stała przed lustrem ubrana już w bieliznę i patrzyła na siebie uważnie. Tak jakby wzrokiem chciała usunąć wszystkie niedoskonałości jakie widzi w sobie. Chyba nawet nie zauważyła, że wszedłem. Odstawiłem ostrożnie jedzenie na szafkę i podszedłem do niej po cichu. Nie wiedziałem zbytnio co zrobić.
 -Dzień dobry księżniczko - wyszeptałem do jej ucha, ręce kładąc na jej talii. Uśmiechnęła się zamykając oczy i oparła głowę o moje ramię.
 -Dzień dobry królewiczu.
 -Wszystko w porządku? - spytałem odciągając ją od lustra.
 -Nie. Wszystko dobrze. Tylko patrzyłam za co możesz mnie kochać - obróciła się twarzą do mnie i zatrzymała.
Zaśmiałem się cicho, spuszczając z niej wzrok na podłogę.
 -Nie zobaczysz. Tylko ja to widzę - znowu spojrzałem w jej pełne ciekawości, brązowe oczy.
 -Powiedz. Może zobaczę.
 -Masz to tu - ująłem jej dłoń i położyłem nad jej lewą piersią. - W sercu.
Ona tylko uśmiechnęła się, lekko mnie pocałowała i założyła na siebie sukienkę.
 -Będę już wracać.
 -Odwiozę cię...
 -Nie, dzięki. Pojadę taksówką. Na prawdę, nie męcz się - zaśmiała się, pijąc sok z mojej szklanki.
 -Daj znać jak dojedziesz.
Odprowadziłem ją na dół i poczekałem z nią na taksówkę. Podziękowała za przenocowanie i pożegnała się z moją rodziną.
Chwilę po tym jak wróciłem do pokoju dostałem od niej SMS'a.

Księżniczka:
"Dziękuje ci za wszystko, Słońce"

Ja:
"To ja powinienem tobie dziękować"

Kiedy po godzinie ciągle nie dostałem od niej wiadomości, stwierdziłem, że pewnie zapomniała. Albo były korki. Po prostu, widocznie jeszcze nie ma jej w hotelu. I tak przesiedziałem do wieczora.
Dopiero wtedy postanowiłem zadzwonić. Nie odbierała.
Wtedy zadzwonił nieznany mi numer. Odebrałem. To była Ashley, przyjaciółka Alex. Była zapłakana. Trudno było cokolwiek zrozumieć z tego co mówił. Wyłapałem tylko, że chodzi o Alex. Coś jej się stało. Nie wiem co, ale była w szpitalu.
Szybko wsiadłem w samochód, nie mówiąc nawet gdzie jadę i najszybciej jak się dało, pojechałem do szpitala w którym podobno była.
Pobiegłem szybko do niej.
Była już tam cała zalana łzami Ashley. Przytuliłem ją i pocieszałam, bo wiedziałem, że nawet jeśli to są kompletne bzdury, to teraz tego potrzebuje. Z resztą tak jak ja.
Dziewczyna dała się namówić aby pojechała do hotelu i przyjechała następnego dnia, a ja zostanę.
Całą noc siedziałem obok niej, trzymałem jej rękę i szeptałem jak bardzo ją kocham, jak ją przepraszam za to, że jej nie zatrzymałem.
Byłem wyczerpany, ale starałem się nie spać. Chciałem być ciągle obok niej, czekałem aż się obudzi.
Lekarze ciągle przychodzili, mówili że nie obudzi się tak szybko, że jej organizm musi się zregenerować, że straciła dużo krwi.
Czas płynął tak wolno jak nigdy.
Około pierwszej w nocy, zadzwonił do mnie Luke
 -Ashton? Gdzie ty się kurwa szwendasz po nocy? - zapytał zaspany. Widocznie właśnie się obudził.
Odetchnąłem. Oddech mi zadrżał i chciałem znowu płakać.
 -Jestem w szpitalu. Alex... Alex - słowa, które chciałem wypowiedzieć nie chciały przejść przez moje gardło. - Alex miała próbę samobójczą - powiedziałem cicho zamykając oczy, a ciepła łza spłynęła po moim policzku mimowolnie.
Po drugiej stronie usłyszałem dźwięk zbitego chyba kubka.
 -Żartujesz, prawda? - zapytał chłopak drżącym głosem.
 -Nie. Luke, idź teraz spać. Jutro porozmawiamy
 -Nie! - krzyknął do słuchawki blondyn. - Nie - powtórzył po chwili spokojniejszy. - Zaraz tam będę - szybko dodał i rozłączył się, a ja chwilę po tym jeszcze przeklinałem na niego z pełną świadomością, że już mnie nie słyszy.
Tak jak powiedział, tak zrobił.
Około godziny drugiej trzydzieści był już na sali w swoim cieplutkim, czarnym płaszczyku. Usiadł pod ścianą i chwilę patrzył na nas z niedowierzaniem, a potem chyba zasnął.
Nie widziałem dokładnie, bo pół twarzy zasłonięte było wełnianym szalikiem, który pewnie wcisnęła na niego Liz.
Zawszę się śmialiśmy z jego nadopiekuńczej mamy.
W końcu sam położyłem głowę obok Alex i nie puszczając jej ręki zasnąłem.

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Liebster Award

Chciałam Wam strasznie podziękować za te wszystkie nagrody, i przeprosić, że nie robię ich systematycznie, czy coś.
Także dzisiaj, zrobię chyba trzy albo cztery, nie chcę mi się liczyć.


"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."


Jaka jest Twoja ulubiona piosenka 1D?
 Myślę, że ciągle jest to Through The Dark

Gdybyś posiadał(-a) wehikuł czasu, gdzie i kiedy udał(-a)byś się w pierwszej kolejności?
 Odpowiedź byłaby zbyt osobista


Książka która zmieniła coś w Twoim życiu to...?
 Nie czytam książek


Od kiedy piszesz bloga??
 Tego? Nie wiem.


Do jakich fandomów należysz? (Oprócz Directioner)
 Nie jestem Directioner
 Jestem tylko w 5sosfam

Uzależnienie?
 Wolę nie

Ulubieniec z 1D?
 Idk, pewnie ciągle Louis, ale teraz chyba wszyscy są na tym samym miejscu 

Wymarzony chłopak? Cechy i wygląd
 U chłopaka staram się nie patrzeć na wygląd, ale chciałabym, żeby był wyższy ode mnie
 Chciałabym, żeby był pomocny, wierny, oddany i takie tam

Hobby?
 Ew, nie mam chyba

Masz tt?
 Tak, mam

Skąd czerpiesz inspiracje do nowych rozdziałów?
 Najczęściej są to sytuacje, jakie zauważyłam, sama przeżyłam lub wykreowana opowieść do jakiegoś gifa/zdjęcia
 Coś co chciałabym przeżyć

Przy jakich utworach najczęściej piszesz?
 Ostatnio stworzyłam sobie playlistę i jest to tak:
 5 Seconds of Summer: Lost Boy, Tomorrow Never Dies, Independence Day, Close As Strangers, Out Of  My Limit, Don't Stop (Acoustic), If You Don't Know, Rejects, Wrapped Around Your Finger, She Looks  So Perfect [Live] (VEVO Lift)
 Ed Sheeran: cały nowy album
 Sandi Thom - I Wish I was A Punk Rocker

Koty czy psy?
 Nie każ mi wybierać

Gdzie chciałabyś kiedyś pojechać i dlaczego?
 Do Los Angeles, Sydney i to chyba tyle
 Strasznie podobają mi się te miasta

Jakiego dźwięku nie możesz znieść? 
 Jak mój pies szczeka

Najpiękniej brzmiący instrument? 
 Nie wiem sama

Ulubiony/a reżyser/ka? 
 Nie mam

Kim chciałaś zostać, kiedy byłaś mała? 
 Nigdy nie zastanawiałam się

Wattpad czy blogspot? 
 Nie umiem wybrać

Co najbardziej denerwuje cię w naszych czasach? 
 Narkotyki chyba 

Jaki masz kolor oczu? 
 Brązowo-zielony chyba

Jak masz na imię?
 Ania

Do jakich fandomów należysz?
 5sosfam tylko

Twój ulubiony cytat z książki?
 "hell is empty and all the devils are here"

W której jesteś klasie?
 W trakcie zdawania z 2 do 3 gimnazjum

Dlaczego piszesz opowiadania?
 Chcę się z wami podzielić moją głupotą 

Co chciałabyś zmienić w swoim życiu?
 Wszystko

Kogo najbardziej kochasz?
 Ew, nie wiem
 Pewnie Ashtona i Patrysie

Masz zwierzątko?
 Mam pieska 

Masz twittera?
 Mam

Masz rodzeństwo?
 Dwóch młodszych braci

Ile masz lat?
 15

Gdzie mieszkasz? (znajdę Cię, mwahaha)
 Gliwice/Wrocław

Czy ten fanfic jest Twoim pierwszym, czy masz na koncie inne?
 Mam jeszcze dwa, ale to było dawno i wolę do tego nie wracać. Już ich nie ma w internecie, ogólnie mówiąc

Skąd pomysł na to opowiadanie?
 Czekałam na to pytanie. Więc, pewnego dnia, leżałam sobie w łóżku i nie mogłam zasnąć. Miałam bardzo dobry widok, wiec widziałam przez okno mgłę, od której odbijało się całe światło, a dalej jakoś poszło.
 Na początku miał to być imagin, ale jednak zostało to ff.

Masz zwierzę? Jeśli tak to jakie?
 Mam pieska. Coś typu huski, taki rudy. Nazywa się wolfie.

Twoi idole?
 Chyba tyko 5SOS

Ulubiony ff?
 Nie czytam

Jak masz na imię?
 Ania

Ulubiona książka?
 Atramentowe Serce

Telewizja czy internet?
 Internet


Jakie zdjęcie masz aktualnie na tapecie?
 Mokrego Luka z Amesi haha


PYTANIA:
1. Ile masz lat?
2. Jak się nazywasz?
3. Jakie ff czytasz?
4. Jakie masz hobby?
5. Skąd pomysł na pisanie?
6. Czego najbardziej się boisz?
7. Twitter czy Facebook?
8. Co najbardziej lubisz robić w wolnym czasie?
9. Masz rodzeństwo?
10. Masz zwierzątko?
11. Jaka jest ostatnio przeczytana przez ciebie książka?


Nominuje tylko jednego bloga, bo tylko tego jednego czytam Why'd You Only Call Me When You're High?

piątek, 25 lipca 2014

29 lipca, wtorek

Możecie na bieżąco pisać na tt jak wam się podoba z dopiskom #SunFF, możecie dawać też follow kontu updatowemu oraz mi.
Fanfiction ma już tłumaczenie na angielski oraz włoski.
Komentujcie proszę rozdziały, to motywuje :)
Zachęcam również do czytania na wattpadzie
Kocham Was bardzo i dziękuje za wszystko co dla mnie robicie, wasza @ashshalo xx
______________________________________________________________________

"Been trying hard
Not to get into trouble
But I
I've got a war in my mind"

Rano, kiedy tylko się obudziłam, wiedziałam, że to nie będzie dobry dzień. Poczułam jak chłopak wstaje więc ręką poszukałam jego dłoni. Patrzyłam chwilę na niego, po czym znowu zamknęłam oczy.
 -Nie idź - wymamrotałam 
 -Zaraz wrócę, słońce - uśmiechnęłam się, kiedy wypowiedział ostatnie słowo, bo tak bardzo skojarzyły mi się z tym, jak mam go zapisanym w telefonie. Przewróciłam się na plecy i przeciągnęłam, a on wyszedł.
Wstałam ociągając się i ubrałam bieliznę stając przed lustrem. Patrzyłam na siebie z obrzydzeniem. Łzy nagle zaczęły spływać po moich policzkach.
 -Co on we mnie kocha - wyszeptałam wycierając policzki, kiedy usłyszałam, że wraca.
Wszedł do pokoju, ale nie przywiązałam do tego zbytnio uwagi. Podszedł do mnie z tyłu kładąc ręce na mojej talii.
 -Dzień dobry księżniczko -uśmiechnęłam się mimowolnie zamykając oczy i oparłam głowę o jego ramię kiedy usłyszałam jego głos.
 -Dzień dobry królewiczu - mruknęłam zerkając na niego kątem oka.
 -Wszystko w porządku? - zapytał lekko ciągnąc mnie za rękę w stronę łóżka.
 -Nie. Wszystko dobrze. Tylko patrzyłam za co możesz mnie kochać - obróciła się do niego stając w miejscu.
Zaśmiał się cicho, patrząc na podłogę. Popatrzyłam na niego znowu się uśmiechając. Miał w sobie coś co sprawiało, że nawet w najgorszych momentach patrząc na niego, pewnie uśmiechnęłabym się.
 -Nie zobaczysz. Tylko ja to widzę - znowu popatrzył na mnie.
 -Powiedz. Może zobaczę.
 -Masz to tu - położył moją dłoń nad lewą piersią. - W sercu.
Uśmiechnęłam się i lekko go pocałowałam, bo nie miałam siły na nic. Ubrałam na siebie wczorajszą sukienkę.
 -Będę już wracać - powiedziałam już gotowa.
 -Odwiozę cię...
 -Nie, dzięki. Pojadę taksówką. Na prawdę, nie męcz się - zaśmiałam się bezsilnie, pijąc sok, który przyniósł z kanapkami.
Chciałam, żeby mnie zatrzymał i powiedział, że widzi, że coś jest nie tak, ale może po prostu zbyt dobrze udawałam, albo on nie znał mnie tak dobrze...
 -Daj znać jak dojedziesz.
Kiwnęłam głową, zeszłam na dół. Pożegnałam się i pojechałam do hotelu. Po chwili wysłałam do niego wiadomość.


Ja:
"Dziękuje ci za wszystko, Słońce"

Sun:
"To ja powinienem tobie dziękować"


Kiedy już dojechałam do hotelu i weszłam do pokoju szybko podbiegła do mnie Ashley i zapytała jak było. Opowiedziałam jej wszystko, tak jak chciała. Nie byłam z dobrym nastroju co chyba zauważyła. Oznajmiła mi tylko, że wychodzi wieczorem, a że było już dość późno, zaczęła się szykować, a ja poszłam spać, bo w nocy jednak nie spałam zbyt dużo.
Obudził mnie telefon. Dzwonił Charlie.
 -Halo?
 -Umm... Cześć - był smutny.
 -Coś się stało?
 -Chciałem ci tylko powiedzieć... Wiesz, to nie jest rozmowa na telefon, ale nie widzę innej opcji. Mama chcę się z tobą spotkać.
Zapadła cisza.
 -Jak to - powiedziałam sucho.
 -Ona... Ona mieszka w Australii, pisała ostatnio do mnie... Nie chciałem ci mówić.
 -Czemu nagle po tych wszystkich latach, po tym kiedy nie było jej kiedy była mi potrzebna, naglę chcę mnie spotkać? - wykrzyczałam do słuchawki cała zapłakana.
 -Nie wiem. Nie wiem czemu. Alex, nie mam pojęcia. Też bym chciał wiedzieć. Mówiła, że chcę odnowić kontakt z nami, że chcę, żebyśmy jej wybaczyli, żebyśmy zaczęli od początku.
 -Nie chcę. Zadzwoń do niej i powiedz, żeby się nie pokazywała. Nie chcę jej widzieć - powiedziałam rozłączając się.
Rzuciłam telefon na drugą stronę, roztrzaskując go o ścianę. Czemu dopiero teraz chciała mnie zobaczyć, praktycznie poznać... Nie rozumiałam tego i nie chciałam zrozumieć. Położyłam się na łóżko i znowu zamknęłam oczy. Nagle wszystkie wspomnienia wróciły. Wszystkie te o których tak bardzo pragnęłam zapomnieć.
Wstałam zalana łzami i poszłam w stronę łazienki. Nie kontrolowałam się. Nie myślałam o tym co robię. Oczywiście, jak zawsze.
Stanęłam nad zlewem i popatrzyłam w lustro. Miałam na sobie luźne dresy i białą koszulkę. Włosy spięte w kok i rozmazany makijaż.
Nie chciałam już niczego pamiętać. Nie chciałam umrzeć, chciałam tylko zapomnieć.
Wyszłam do przedpokoju i otworzyłam lodówkę, która tam stała, a z niej wyciągnęłam kilka piw.
Usiadłam na kafelkach z uchylonymi drzwiami i ręką otworzyłam butelki. Nie miałam nic przeciwko bólu. Wręcz przeciwnie. Teraz to jego szukałam. Po około trzydziestu minutach siedziałam otępiała na podłodze z zakrwawioną dłonią i kilkoma pustymi butelkami obok mnie. Ręką sięgnęłam po moją kosmetyczkę, a z niej wyciągnęłam tak dawno nie używaną żyletkę.
Nie myślałam już co robię. Dwoma albo trzema szybkimi ruchami przecięłam nadgarstek.
Krew spływała na podłogę, a ja patrzyłam na to z uśmiechem.
Nie wiem co mnie opętało. Nie mam pojęcia.
Naglę uświadomiłam sobie co właśnie zrobiłam. Chciałam wstać, zabandażować ranę, zadzwonić po Ashley albo Ashtona... Albo chociaż Luka.
Ale nie. Przecież telefon przed chwilą rozjebałam.
Więc wstałam szybko, zbyt szybko. Zakręciło mi się w głowię i runęłam.

Potem pamiętam tylko jak przez mgłę, lekarzy, biorących mnie do ambulansu i ciemność. Nic tylko ciemność.

piątek, 18 lipca 2014

28 lipca, poniedziałek

"Every now and then, the stars align
Boy and girl meet by the great design
Could it be that you and me are the lucky ones?"

Pierwszy dzień w Australii zapowiadał się dobrze. Jeszcze nie wiedziałam tylko na którą mam być gotowa ale wstałam o piętnastej z powodu jet lagu. I już wiedziałam o której Ash po mnie przyjedzie. Może nie on. Wyśle taksówkę albo Luke'a nie mam pojęcia ale mam być gotowa na dziewiętnastą trzydzieści. Ashley obiecała, że znajdzie mi coś ładnego więc jej zaufałam i poszłam spokojnie pod prysznic z pod którego wyszłam o prawie szesnastej. Musiałam na prawdę świetnie wyglądać więc w trakcie tej prawie godziny pod prysznicem robiłam różne rzeczy. Ashley znalazła mi sukienkę, w której dobrze wyglądałam. Byłam delikatnie opalona, tak że kolor mojej skóry pasował do oczu. Brwi da się przeżyć, tak jak nogi, ręce i tak dalej.
Sukienka była kremowa. Nie ciemna, tylko jasna tak, żeby pokazać kolor mojej skóry, oczu i włosów. Jeszcze tylko stanęłam przed lustrem i popatrzyłam na siebie.
Brązowe włosy delikatnie zakręcone, rzęsy pomalowane, cień na powiekach, kreska zrobiona, delikatny łańcuszek na szyi z zawieszką pod kremową sukienką zapinaną z tyłu na zamek i kończącą się przed kolanem z czarnym paskiem w talii, paznokcie pomalowane na biało, w ręce mała torebką z telefonem i innymi przydatnymi rzeczami, a na nogach kremowe buty na nie za wysokim obcasie. Pod sukienką miałam śliczny komplet koronkowej bielizny, ale to chyba nie zbyt ważne.
 -Nie wiem czy to możliwe, ale Ashton zakocha się w tobie jeszcze raz - powiedziała blondynka opierając się o ścinę i patrząc na mnie z uśmiechem.
 -To chyba nie możliwe - zaśmiałam się nerwowo poprawiając sukienkę. Pożegnałam się z nią i już miałam wyjść kiedy mnie zatrzymała.
 -Prawie zapomniałam - wyjęła z kieszeni prezerwatywę i dała mi ją. - Tak na wszelki wypadek.
 -Jesteśmy razem dopiero od tygodnia, a znamy się od miesiąca, wątpię, żeby nam się przydała.
 -Bierz, jeszcze mi podziękujesz. Jak nie teraz to kiedy indziej.
Wzięłam ją niechętnie i schowałam do torebki.
 -Dzięki w takim razie - powiedziałam i poszłam przed hotel, gdzie czekała na mnie już taksówka.
Po drodze dostałam kilka wskazówek od Asha jak dojść do jego domu, a po około pół godzinie jazdy byłam na miejscu. Albo na wsi, bo to mniej więcej było to samo. Kierując się SMSami od chłopaka doszłam do chyba jego domu. Mogłam powiedzieć, że to jego dom kiedy zobaczyłam go stojącego przed nim z bukietem tulipanów. Trochę nie typowo, bo dziewczyny zazwyczaj dostają róże czy coś w tym rodzaju, a nie tulipany. Uśmiechnęłam się, podchodząc do niego, a on wręczył mi bukiet.
 -Mam dla ciebie niespodziankę. Trochę nie planowaną i w ogóle ale poznasz moją mamę, brata i siostrę.
 -Słucham?
 -Miało ich nie być i ta kolacja miała być trochę jakby... Tajemnicą przed nimi, ale jednak nigdzie nie pojechali, a ja nie chciałem odwoływać. I cudownie wyglądasz.
 -Dobrze wiedzieć - objął mnie w tali i zaprowadził do domu. - Nie zdejmuj butów - powiedział zamykając za sobą drzwi.
Ciągle trzymał moją dłoń i nie dał mi iść dalej tylko lekko przyciągnął mnie do siebie, łapiąc oburącz w tali. Nieznacznie schylił głowę, a wskazującym palcem podniósł odrobinę mój podbródek, żebyśmy patrzyli sobie w oczy, po czym rękę znowu położył na mojej tali.
 -Hmm? - starałam się powiedzieć to jak najciszej ale nie wyszło mi troszkę i zaraz w przedpokoju była mama Ashtona.
 -Co się tak obściskujecie w tym przedpokoju? Nie dasz już matce popatrzyć jak miłość rośnie? - zapytała. Chłopak cicho się zaśmiał, zamknął oczy i oparł na chwilę swoje czoło o moje. Czułam jego ciepły oddech otulający moją twarz.
 -Mamo, zaraz przyjdziemy, na prawdę. Spokojniej - stanął prosto i popatrzył na nią. Też obróciłam głowę.
Była może mojego wzrostu, miała na sobie różową bluzkę i czarne spodnie. Blond włosy, sięgające ramion i niebieski oczy. Uśmiechnęłyśmy się do siebie ciepło po czym poszła. Chłopak znowu popatrzył na mnie i obrócił moją głowę.
 -Miało być troszkę bardziej romantycznie, niż kolacja z moją mamą i rodzeństwem - mówił niskim głosem, tak, żeby nikt nie słyszał, a mnie przeszły od tego ciarki. - Ale może chociaż trochę spodoba ci się - pocałował mnie lekko.
 -Na pewno mi się coś spodoba - odparłam patrząc się ciągle w jego oczy. Nagle moje nogi lekko się ugięły, a chłopak złapał mnie mocniej, żebym nie upadła. Uśmiechnęłam się do siebie opierając czoło o jego ramię.
 -Wszystko w porządku? - spytał zatroskany.
 -Tak. Tylko trochę się boję. Nic wielkiego. Idziemy kotku? - spojrzałam znowu na niego.
W momencie kiedy wypowiedziałam ostatnie słowo w jego oczach pojawiły się małe iskierki, a na jego twarzy zagościł, krótki, ledwo widoczny uśmiech, który próbował ukryć. Kiwnął głową i zaprowadził mnie do salonu, gdzie był telewizor, kanapa i stół przy którym siedziało chyba jego rodzeństwo. Kiedy weszliśmy, wszyscy wstali i przywitaliśmy się ze sobą.
Brat Ashtona to Harry, a siostra to Lauren. Trzeba zapamiętać.
Kiedy siadałam chłopak delikatnie zgarnął moje włosy na jedną stronę i szepnął mi do ucha "mieliśmy jeść na tarasie przy świecach ale z resztą rodziny nie byłoby tak romantycznie" po czym lekko przyłożył swoje suche wargi tuż pod moje ucho i złożył tam subtelny pocałunek. Zamknęłam oczy i głośno odetchnęłam. Jego mama odchrząknęła więc chłopak odsunął się i usiadł obok.
W trakcie obiadu trochę rozmawialiśmy, ja opowiadałam o sobie, a mama Ashtona ciągle opowiadała o nim coś kompromitującego, Harry słuchał, a Lauren myślała nie wiem o czym.
O, mieli jeszcze małego pieska i kilka innych zwierząt w domu.
Między monologiem jego mamy, padły takie pytania jak:
kiedy i jak się poznaliśmy,
czy uprawialiśmy już sex (na to pytanie odpowiedziałam nie, a Ash się uśmiechnął tylko więc nie jestem pewna odpowiedzi. Można powiedzieć, że ja żadnej takiej sytuacji nie pamiętam),
ile randek już mieliśmy (na co on odpowiedział, że to nasza trzecia. Nie wiem jak on to liczył),
czy często się całujemy i tym podobne.
Ogólnie, kolacja trwała aż do pierwszej w nocy.
Kiedy już zaczęłam się zbierać, mama Ashtona spytała gdzie idę.
 -Wracam do domu - powiedziałam zdezorientowana.
 -O nie, nie. Nie puszczę cię teraz samej do domu. Zaraz rozłożymy kanapę i będziesz tu spać.
 -Wiesz mamo, już spaliśmy ze sobą więc nie ma potrzeby, żebyś ścieliła. Idź już spać - Ashton uśmiechnął się do niej słodko.
Kobieta zmierzyła nas wzrokiem.
 -Tylko bez jęków, krzyków, łamania łóżek i takich tam. I żeby twoja dziewczyna jutro mogła normalnie chodzić.
 -Mamo, chyba za dużo wypiłaś - zaśmiał się puszczając moją rękę i odprowadził swoją mamę do pokoju, po czym wrócił do mnie i po schodach weszliśmy na drugie piętro gdzie był jego pokój.
Nie chciał mnie puścić. Zamknął drzwi i splótł palce na dole mojego kręgosłupa czule mnie całując. Trochę nie wiedziałam o co chodzi ale po krótkiej chwili zaczęłam niepewnie oddawać pocałunki, a ręce położyłam na jego barkach, splatając palce w powietrzu. Przerwał na moment żeby włączyć cichą, spokojną muzykę.
 -Zatańczysz? - zapytał szeptem, wyciągając w moją stronę dłoń, na którą chętnie położyłam moją.
Znowu staliśmy tak jak przedtem. Chłopak lekko bujał nas na boki stawiając malutkie kroczki, a ja przekrzywiłam głowę w jego stronę zamykając oczy i oparłam czoło o jego ramię, a nos o jego szyję.
Nie wiem ile czasu tak się bujaliśmy ale było mi dobrze w jego ramionach. Mogłabym zostać tak na zawszę.
 -Nie wiem czy ci to już mówiłem, ale wyglądasz dzisiaj przepięknie - uważnie zakręcał na palcu moje włosy i bawił się nimi.
 -Dziękuje - wyszeptałam, całując lekko jego szyję, do której miałam bliżej niż do ust.
 -Nie wiem jak to w ogóle możliwe ale chyba kocham cię mocniej z każdym dniem - wyszeptał ledwo słyszalnie. - Miałaś kiedyś tak, że zobaczyłaś kogoś i od razu wiedziałaś, że kochasz tą osobę? Bo wiesz, ja tak miałem z tobą. Miałem motylki w brzuchu. I mam je za każdym razem kiedy cię widzę, słyszę... Kiedy myślę o tobie - chwilę nic nie mówił. Słychać było tylko muzykę i głos Eda Sheerana, którego piosenka akurat leciała. - Wiesz co jest najgorsze w tym wszystkim? To, że mamy jeszcze tylko miesiąc. Tylko miesiąc na wyznawanie sobie uczuć, na rozmowy, na poznanie siebie. Tylko miesiąc i wracamy do normalnego życia. Teraz wiem, że to nie będzie już normalne życie. Oddałem ci kawałek siebie, a ty weźmiesz go ze sobą do Nowego Yorku. A ja będę musiał zostać tu. Chyba nie ma dla nas innej możliwości. Oczywiście, zawsze można dzwonić, ale to nie będzie to co mamy teraz. Teraz mogę cię w każdym prawię momencie mocno przytulić, pocałować... Zrobić cokolwiek będziesz chciała...
Nie wiedziałam co powiedzieć. Nie miałam pojęcia.
Dłonie chłopaka po chwili powędrowały w górę mojego kręgosłupa, ogarnęły moje włosy na jedną stronę i rozpięły powoli moją sukienkę. Chwilę czekał na moją reakcję, ale kiedy nic nie robiłam, nie próbowałam go zatrzymać zdjął ją z moich ramion, a ja pozwoliłam jej opaść na ziemie. Zrobił krok do tyłu i wzrokiem przeleciał po moim prawie gołym ciele.
 -Perfekcyjna - wyszeptał, opuszkami lekko przejeżdżając od mojej szyi po ręce po czym złączył nasze palce lekko przysuwając mnie do siebie i delikatnie mnie pocałował.
Dłońmi niepewnie zaczęłam rozpinać od góry jego szarą koszulę, uważnie patrząc na to co robię, a on z uśmiechem patrzył na mnie. Zdjęłam ją z jego ramion, tak jak on przedtem moją sukienkę i odłożyłam ją na bok. Bez pośpiechu, wszystko po woli, bez żadnych niedociągnięć. Byłam zdenerwowana bardziej niż tą cała kolacją ale próbowałam to ukryć. To wszystko działo się niby tak powoli, a jednak tak szybko.
Na początku jego duże, silne dłonie eksplorowały moje plecy w trakcie długich namiętnych pocałunków szukając zapięcia do stanika, a za moment denerwował się, że nie umie go rozpiąć. Kiedy już mu się udało, podniósł mnie i położył ostrożnie na łóżku. Jego czerwone, rozgrzane usta dotknęły chyba każdego skrawka mojego ciała, które szalało pod jego dotykiem, a ja drżałam za każdym razem kiedy czułam go dotykającego mnie.
Niedługo po tym, kochaliśmy się cicho w jego łóżku. Nie można nawet było powiedzieć, że uprawialiśmy sex, bo to co robiliśmy było poezją. Moje ciało lekko wyginało się pod jego, a pokój wypełniony był cichymi jękami, szeptami i wyznaniami miłości. Głównie to ja jęczałam, a on szeptał, jak piękna, cudowna, wspaniała jestem. Mówił rzeczy, które we mnie kocha. I przez prawie cały ten czas patrzył na mnie. Patrzył jak reaguję na zmianę tempa czy tego jak głęboko we mnie wchodzi. Kiedy byłam zbyt głośno całował mnie, próbując tłumić w ten sposób dźwięki jakie wydawałam. Patrzył z uśmiechem i miłością. I widział jak dobrze mi było. I wiedział, że jest jedyną osobą, która zbliżyła się do mnie tak bardzo i która doprowadziła mnie do takiego stanu.
Skończyliśmy bez krzyczenia swoich imion.
Nie było powyrywanych włosów, podrapanych pleców, zdartych gardeł, siniaków...
Jedyne co było widoczne to blade malinki, które zostawiał, schodząc od mojego ucha w dół mojego ciała.
Zasnęliśmy wtuleni w siebie. Teraz byliśmy jednością.
______________________________________________________________________
Więc razem z holumncood założyłyśmy konto updatowe! Nie działa ono jeszcze zbyt dobrze, bo dopiero się uczymy, ale obiecujemy, że to się zmieni. Dajcie nam czas.
Będą tam fragmenty piosenek, których będę używać przed rozdziałem, postaram się dodawać także gify i cytaty, co niekoniecznie zawszę mi się uda.
Komentujcie proszę, co myślicie o rozdziale - to motywuje :)
Wasza ashshalo xx

poniedziałek, 14 lipca 2014

27 lipca, niedziela

Dzisiaj mijał miesiąc od kiedy pierwszy raz zobaczyłam Ashtona, Michaela, Caluma i Luka... Dzisiaj też wylatywałam do Australi.
Daniel wrócił już do Nowego Jorku i zostałam sama z Ashley, przez co znowu poprawiły się nasze kontakty. Ashton też podobno był w Hiszpanii, ale ani razu go nie spotkałam. Znowu pisaliśmy ze sobą SMSy i czasami dzwonił. Czasami czyli zawsze rano i wieczorem. Rano próbował mnie obudzić ale prawie zawsze miałam wyciszony telefon przez co z lekka się wkurzał ale szybko mu przechodziło. W ciągu dnia dzwonił do mnie czasami Luke, a wieczorem znowu Ash i opowiadaliśmy sobie jak spędziliśmy dzień. Kiedy nie mogłam zasnąć pisałam do niego, a jeśli on też jeszcze nie spał to dzwonił do mnie i śpiewał mi przez telefon albo opowiadał różne historię, a kiedy stwierdził, że już śpię, rozłączał się. Miał głos jak anioł. Pachniał też jak anioł, więc był aniołem. Może nie zawsze ale był i nie zawsze nim będzie ale każdemu może się zdarzyć. Ale mniejsza z tym.
Rano, kiedy już się obudziłam i zobaczyłam że nie mam tysiąca nieodebranych połączeń i pięciu razy tyle SMSów, znowu opadłam na łóżko z uśmiechem. I ponownie zapadłam w sen.
Ponownie obudził mnie dźwięk głosu Ashley. Zawsze rano mówiła do mnie cicho, bo wiedziała, że zachowuje się jakbym miała kaca i wszystkie głośnie, nieprzyjemne dźwięki sprawiają, że źle się czuje. Kiedy już otworzyłam oczy, rzuciła na mnie dresy i bokserkę.
 -Ubierz się, bo za 15 minut jedziemy na lotnisko - powiedziała, delikatnie przechylając głowę na bok.
Chwilę leżałam jeszcze ale w momencie kiedy dotarły do mnie jej słowa, szybko zerwałam się z łóżka i rozglądnęłam. Z łazienki dochodziło jej ciche nucenie Ashley, co znaczyło, że układa włosy i się maluje. Woah, Alex, jaki z ciebie Sherlock Holmes.
Szybko wstałam i ubrałam to co dała mi dziewczyna. Moja walizka już stała spakowana przy drzwiach, co oznaczało, że moja przyjaciółka mnie spakowała, bo jeszcze wczoraj, te ubrania były w całym pokoju. Umyłam zęby, uczesałam włosy w kitkę i chwilę po tym, byłyśmy już w taksówce. Oczywiście droga nie była długa, ale zdążyłam zasnąć.
Czas między wejściem do taksówki, a wejściem na pokład pamiętam tak, że prawie w ogóle. Ale to co działo się potem, pamiętam doskonale.
Siedziałam obok okna, a Ashley obok mnie. Dalej jako jedni z ostatnich pasażerów, przybiegli Calum, Michael, Luke i Ashton. Uśmiechnęłam się do niego kiedy tylko nawiązaliśmy kontakt wzrokowy. Szybko wstał i podszedł do naszych miejsc.
 -Ashley, możemy się zamienić? - zapytał się jej cicho. Na co ona wstała nic nie mówiąc i poszła na jego miejsce. Chłopak podziękował jej i zajął miejsce obok. Wyjął opakowanie gum dla dzieci.
 -Chcesz? - zapytał przystawiając mi je bliżej twarzy. Przygryzłam lekko wargę, próbując ukryć uśmiech.
 -Dziękuje - wzięłam jedną.
 -Weź dwie, lepiej się robi balony.
 -Dziękuje - odparłam znowu biorąc drugą gumę. Zaczęłam je odpakowywać i w momencie kiedy chciałam już włożyć ją do buzi i zacząć rzuć, chłopak delikatnie złapał moją rękę, opuszczając ją na dół. Popatrzyłam na niego z pytającą miną.
-Zaraz - powiedział niskim tonem przyciągając mnie do siebie za rękę, którą przed chwilą złapał i pocałował mnie namiętnie i zachłannie. Kiedy już skończyliśmy się całować nie otwierałam oczu tylko oparłam się o fotel całymi plecami i głową po czym głęboko odetchnęłam. Ashton, jak gdyby nigdy nic, pocałował mnie w policzek i wyszeptał "cały tydzień na to czekałem".
 -Trochę się rozszalałeś nie sądzisz? - spojrzałam na niego.
 -Czemu tak uważasz?
 -Na początku byłeś inny.
 -Można powiedzieć, że badam grunt, bo nie wiem do którego momentu pozwolisz mi dojść. Szukam granicy.
 -To troszkę zwolnij.
Samolot ruszył, a my przez pierwsze kilkanaście minut nie odzywaliśmy się do siebie.
 -Powinienem przeprosić? - zapytał znowu zwracając swoje śliczne oczy na mnie.
 -Nie musisz. Nie jestem obrażona.
Nie byłam więc tak powiedziałam. Ale ton mojego głosu chyba mówił mu coś innego.
 -Więc przepraszam.
 -Powiedziałam, że nie musisz.
 -Co się stało? - wziął lekko moją rękę i gładził ją kciukiem.
 -Nic. Zupełnie nic.
Chciał coś powiedzieć ale przyszła stewardessa. Kiedy piłam już sok chłopak znowu rozpoczął rozmowę.
 -Jesteś w ciąży? - zaczęłam się krztusić, bo nie chciałam wypluć napoju. Kiedy już przełknęłam, spojrzałam na chłopaka ale jego mina była poważna więc stwierdziłam, że jednak mówi poważnie.
 -Niby czemu?
 -Nie wiem, skąd mam wiedzieć - był chyba poddenerwowany. Może ciągle tą sytuacją z przed tygodnia.
 -Nie jestem - znowu zaczęłam pić sok.
 -Dobrze, nie powinienem pytać.
 -Sam powiedziałeś, że uważałeś, żeby do niczego nie doszło.
 -Dobrze. Wiem. Pamiętam. Ale nie byłem w stanie być z tobą cały czas. Wszedłem do łazienki i już byliście praktycznie goli. Nie wiem co robiliście i nie chcę wiedzieć.
Nie odpowiedziałam mu już. Nie wiedziałam jak i nie miałam po prostu ochoty ciągnąć tej rozmowy. Chwilę po tym już spałam. Spało mi się dobrze, bo znowu obok Ashtona. Wszystkie loty samolotem, bo były dwa, były... No jak loty samolotem. Więc kiedy już dotarliśmy do hotelu w Sydney i się rozpakowaliśmy dostałam SMSa.
Sun:
"Co byś powiedziała na spotkanie jutro?"

Ja:
"Nic strasznego"

Sun:
"A na coś w rodzaju randki?"

Ja:
"Chyba nic strasznego"
"Chociaż z tobą to nigdy nic nie wiadomo."

Sun:
"Ha ha ha"
"Mówię na poważnie"
"Jutro u mnie na kolacje. Tylko ty i ja. Potem cię odwiozę"

Ja:
"A przedtem mnie przywieziesz?"

Sun:
"O to się nie martw, Księżniczko"

Ja:
"Dobranoc Książę"

Sun:
"Dobranoc Królewno"

Mniej więcej tak wyglądały nasze SMSy zawszę. Nie długo po ostatniej wiadomości zasnęłam w hotelowym łóżku.
__________________________________________________________
Wiem, że długo nie dodawałam rozdziału i w ogóle ale przepraszam bardzo, obiecuje że następny będzie lepszy i dłuższy. Nie mogłam po prostu trochę się połapać w tym ff ale mam nadzieję, że mi wybaczycie. Następny rozdział postaram się dodać na prawdę szybko.
Kocham was, ashshalo xx

czwartek, 26 czerwca 2014

17 lipca, czwartek

Więc w środę nic ciekawego się nie wydarzyło... Ohh, rano zamknęliśmy Luka na ogródku i kazaliśmy mu moknąć w deszczu, a my w tym czasie dekorowaliśmy dom. Ambitnie. No i z okazji urodzin poszliśmy do kosmetyczki, zrobić mu kolczyka w wardze. Bał się strasznie i ściskał moją rękę tak, że dłoń prawię mi nie odpadła. Potem się popłakał. No a jak wróciliśmy do domu to przyszli goście. Więc wpuściliśmy Luka już do środka i zaczęła się impreza. Zbyt dużo nie pamiętam, bo troszkę wypiłam, ale wiem, że Ashtonowi się to zbyt nie podobało, bo jeszcze się upije czy coś. Pamiętam jeszcze, że Luke zaprosił mnie do tańca i trochę tańczyliśmy, potem graliśmy w jakieś zabawy typu prawda czy wyzwanie, ale to już pamiętam jak przez mgłę. Wiem, że Ash nic nie pił i starał się mnie pilnować. Z perspektywy czasu, jestem mu za to bardzo wdzięczna.

Po imprezie obudziłam się... Zacznijmy od tego, że w ogóle się obudziłam.
Leżałam w wannie.
Jedyne co na sobie miałam to za duża na mnie koszulka Luka, lekko zwisająca z mojego ramienia i majtki. Głowa mi pękała, a w moich nogach leżał solenizant. Muszę przyznać, że wyglądał uroczo. W jego rozczochranych blond włosach, była różowa korona, a dolna warga była przebita czarnym, małym, kolczykiem. Długo jeszcze nie będę mogła się do tego przyzwyczaić. Chłopak też był prawie goły. Prawie oznacza, że miał tylko szare bokserki w tukany, które ostatnio o ile dobrze pamiętam miał na sobie Calum.
Rozejrzałam się. Cała łazienka była w papierze toaletowym, serpentynach i innych dekoracjach. Wstałam po chwili cicho, żeby nie obudzić go, i wyszłam do pokoju. Po drodze spotkałam wkurzonego Ashtona.
 -Co się stało? - spytałam cicho. Po pierwsze dla tego, że głowa mnie strasznie bolała, a po drugie, miałam zdarte gardło od przekrzykiwania głośnej muzyki.
 -Popatrz na siebie - postawił mnie przed lustrem.
No za dobrze nie wyglądałam. Zaczynając od rozmazanego makijażu i braku kompletnego stroju i kończąc na malince na mojej szyi.
 -Co się wczoraj działo? - spojrzałam na niego, a włosami tak jakby chciałam ukryć czerwoną plamę na mojej szyi.
 -Dużo - odpowiedział krótko. Złapałam go za rękę i pociągnęłam do mojego pokoju, zamykając za nim drzwi.
 -Co się wczoraj działo? - powtórzyłam pytanie, już nie tak pewnie. Z każdą sekundą tracąc coraz bardziej chęć do usłyszenia odpowiedzi. Usiadłam na przeciwko niego oparta plecami o ścianę i z nogami zgiętymi w kolanach.
 -Nie jestem pewien, że chcesz wiedzieć - w tym momencie już w ogóle nie miałam na to ochoty.
 -Powiedz.
 -Nie wiem co pamiętasz. Najciekawsze z całego wieczoru było granie w "prawdę czy wyzwanie" i butelkę - jego głos był pozbawiony jakichkolwiek emocji. Mówił to sucho, jakby go to nie obchodziło. Jakbym nie znaczyła teraz dla niego nic. - Dowiedzieliśmy się na przykład tego, że nigdy nie miałaś chłopaka, że nigdy wcześniej nie piłaś i że jesteś, lub byłaś, dziewicą. I tylko dzięki temu ostatniemu, uratowałem cię od Luka, który namiętnie starał się cie przelecieć i stąd ta malinka na szyi. Jeśli będziesz chciała to robić, to chociaż nie po pijaku i nie z pierwszym lepszym - wstał i skierował się do drzwi.
Zaczęłam cicho płakać kiedy wszystkie te słowa dotarły do mnie.
 -Zostań - powiedziałam cicho, ale wystarczająco głośno, żeby usłyszał. Zatrzymał się i popatrzył na mnie.
 -Wyszło na to, że jednak nie znaczę dla ciebie nic, oprócz kogoś kto by cię kochał.
I nie został. Wyszedł. A ja znowu zostałam sama ze sobą i niszczącymi mnie myślami o tym co zrobiłam wczoraj, jak bardzo tego żałuje i o tym, jak zraniłam w ten sposób, prawdopodobnie najważniejszą dla mnie osobę.
Wstałam i wyszłam z pokoju wpadając na Luka. Jeszcze jego mi brakowało.
 -Hej kotku - powiedział przytulając mnie. Szybko ściągnęłam z siebie jego ręce.
 -Zostaw mnie teraz - zbiegłam szybko po schodach i pobiegłam w kierunku drzwi, którymi przed chwilą wyszedł Ashton. Naciągnęłam na nogi dres, który znalazłam po drodze i założyłam bluzę. Wyszłam z domu, rozglądnęłam się za Ashem, po cichu modląc się, żeby nie poszedł gdzieś daleko, bo nienawidziłam biegać. Daleko nie był. Siedział na krawężniku przed domem i rzucał kamykami do kosza na śmieci. Głęboko odetchnęłam podchodząc do niego i usiadłam obok.
 -Przepraszam - wyszeptałam.
 -To nie moja sprawa co robisz, z kim i czy pijesz. Tak samo jak to z kim śpisz. Ale zależy mi na tobie - jego głos był znowu spokojny i delikatny. Popatrzył na mnie, a ja opuściłam głowę. Wiem, że głupio wyszło. Przez chwilę nie odzywałam się.
 -Ashton, naprawdę nie chciałam. Możemy... Możemy zapomnieć o wczoraj? Proszę cie. Zachowujmy się tak jakby tego nie było - trochę nie do osiągnięcia ta prośba, ale warto spróbować.
 -Możemy, ale proszę nie płacz już i porozmawiaj z Lukiem. Wyjaśnijcie sobie wszystko - delikatnie uniósł mój podbródek i gładził przez chwilę kciukiem mój policzek. Kiedy przestał, oparłam czoło o jego ramię.
 -Kocham cie - powiedziałam niepewnie, a on objął mnie ramieniem. Chwilę siedzieliśmy w ciszy po czym wstałam. - Zimno mi. Wracam do domu - powiedziałam i odeszłam. Wstał chwilę po mnie i też poszedł w stronę wejścia.
Kiedy tylko przekroczyłam próg, znowu wpadłam na blondyna.
 -Możemy się przejść? Chciałbym z tobą pogadać - powiedział.
Oczywiście zgodziłam się i chwilę po tym szliśmy już powoli w stronę pobliskiego parku. Byłam ubrana w jeansowe rurki i czarną kurtkę, bo na dworze było dość zimno jak na tą porę roku. Na początku nie rozmawialiśmy, dopiero potem on zaczął mnie przepraszać za wczorajszy wieczór i to co się wydarzyło. Wyjaśniliśmy sobie wszystko. Było mi trudno powiedzieć mu, że nie czuje do niego nic więcej niż to, że go lubię. Najpierw był lekko załamany ale potem zaczęliśmy żartować. Powiedział mi też, że od samego początku wiedział, że nic nie powinno się między nami zdarzyć i jako porozumienie zostaliśmy przyjaciółmi, z czego obydwie strony były bardzo zadowolone. Wróciliśmy do domu, chyba tylko dlatego, że nasze puste żołądki domagały się jedzenia.
Kiedy tylko się najadłam i oglądnęłam kilka filmów z Mikiem i Lukiem, Ashton postanowił zabrać mnie na spacer. Co z tego, że już byłam na długim, męczącym spacerze z Lukiem, i było już po dwudziestej drugiej, a ja chciałam spać.
No więc poszliśmy. Na niebie nie było żadnych chmur. Było ślicznie. Prawie w ogóle się do siebie nie odzywaliśmy. Szliśmy tylko obok siebie, trzymając się za ręce i co chwilę obijaliśmy się o siebie, a ja prawie padałam ze zmęczenia. Ale warto było iść dalej. Była chyba dwudziesta trzecia kiedy doszliśmy do parku w stronę którego przedtem szłam z Lukiem. Nie było żadnych latarni, tylko gwiazdy i księżyc oświecały naszą drogę. Chłopak zrobił się nerwowy. Poszliśmy na małą polankę z jeziorkiem. Od tafli wody dobijał się księżyc, a na środku był mostek prowadzący na drugą stronę. Kiedy staliśmy już na samym środku, chłopak zatrzymał się. Miałam wrażenie, że zaraz uderzy mnie w głowę jakimś kamieniem i wrzuci do wody. Ale moim wrażeniom nie można ufać.
 -Ładnie tu - obróciłam się dookoła.
 -Alex? - znowu na niego popatrzyłam. Trochę tak nie mogłam chwilę oddychać kiedy zobaczyłam, że przede mną klęczy. "Nie za wcześnie na oświadczyny?" pomyślałam i chwilę po tym skarciłam się w myślach, że właśnie niszczę najpiękniejszą chwilę w moim życiu. - Chcesz być moją księżniczką na zawsze? - wyciągnął zza swoich pleców mały bukiecik z stokrotek, przewiązany błękitną wstążką. Nawet nie wiem, kiedy go zrobił.
Klęknęłam obok niego, a dłońmi zasłoniłam swój nos i usta. Do oczu napłynęły mi łzy, nie wiedziałam co powiedzieć. Znaczy, wiedziałam, ale nie umiałam z siebie wydobyć żadnego dźwięku oprócz krótkiego pisku, jakby ktoś mnie dusił.
 -Ashton.
To był ten długo oczekiwany dźwięk na który zbierałam się przez chyba całą wieczność. Przytuliłam go mocno, a nos schowałam w zagłębienie jego szyi. Chyba jego imię wziął jako tak, i bardzo dobrze, bo chwilę po tym staliśmy już na mostku, całując się.
Długo jeszcze nikt oprócz nas nie wiedział co stało się tamtej nocy. Nikt nie wiedział, że tego dnia od godziny dwudziestej trzeciej dwadzieścia trzy, byłam jego księżniczką, a on moim księciem.
______________________________________________________________________
Rozdział może krótszy, ale mam nadzieje, że nie gorszy.
Myślę nad założeniem konta updatowego o moim ff, bo kilka osób mnie do tego namawia..
Komentujcie, czy chcielibyście takie i jak wam się podoba.
Kocham Was, @ashshalo xx

środa, 18 czerwca 2014

15 lipca, wtorek

"There's a hole in my soul
I can't fill it I can't fill it
There's a hole in my soul
Can you fill it? Can you fill it?"

Wreszcie zaczęłam się wysypiać, ale uczucie samotności nie znikało nawet kiedy byłam w towarzystwie chłopaków. Deszcz i brak słońca od samego rana tylko sprawiło, że czułam się jeszcze gorzej. Miałam ochotę cały dzień leżeć w łóżku i płakać. Więc rano wstałam tylko umyć zęby, a potem przeleżałam tak chyba do trzynastej kiedy to Luke wszedł do mojego pokoju ze śniadaniem i podziękował za wczorajszą pomoc. Chwilę pogadaliśmy, a ja zjadłam ale chyba zobaczył, że nie mam nastroju, a sama rozmowa się nie klei więc zabrał tacę i wyszedł zostawiając mnie samą. Z jednej strony - super. Jestem znowu sama woo-hoo. Ale z drugiej - kurcze. Jestem znowu sama. Dziwny humor. Po chyba pięciu minutach kiedy już zaczęłam zasypiać, do mojego pokoju wszedł Ashton. Znaczy, chyba Ashton. Nawet nie zapukał wchodząc, a potem wpakował mi się pod kołdrę. I nawet nie zapytał czy może. Super. Cieszyłam się, że przyszedł ale, halo, mogłam być goła. Ale nie była więc ma szczęście. Ja mam szczęście, bo on by się chyba cieszył... Mniejsza z tym.
Na początku nie byłam pewna czy to on, bo leżałam na boku, plecami do drzwi, a nie chciało mi się ruszać. Ale kiedy nasze ciała dzieliły już chyba tylko ubrania i milimetry, mogłam rozpoznać go po zapachu. Pachniał... Chciałam napisać niebem, ale tak pachnie każdy anioł. Więc profesjonalnie mówiąc Ashton pachniał ozonem. Czyli tak jak pachnie po burzy. Zawsze lubiłam ten zapach ale kiedy skojarzyłam go z Ashem lubiłam go jeszcze bardziej.
 -Mogę? - zapytał po chwili cicho.
Fajnie, że w ogóle zapytał. Odetchnęłam głęboko i obróciłam się i przytuliłam go.
 -Teraz to ci nie przeszkadza tak bliski kontakt? - uśmiechnął się i poprawił mi włosy. Podniosłam głowę i popatrzyłam mu w oczy. Widziałam w nich małe iskierki kiedy patrzył na mnie.
 -Nigdy mi nie przeszkadzało.
Chyba chciał coś powiedzieć ale zrezygnował. I bardzo dobrze, bo nie miałam ochoty się z nim kłócić. Pocałował mnie tylko w czoło i uśmiechnął się.
 -Oczywiście - zamknęłam oczy i oparłam czoło o jego ramię. - A tak mogę? - zapytał niskim głosem, wkładając mi rękę pod koszulkę i gładząc moje plecy.
Przeszły mnie ciarki. Uśmiechnął się znowu widząc moją reakcję. Jego zimne opuszki przesuwały się powoli w górę i dół mojego kręgosłupa. Ściągnęłam łopatki do siebie i przygryzłam lekko dolną wargę, żeby nie wzdrygnąć się.
 -Przestań - powiedziałam niepewnie, wyciągając jego rękę z pod mojej koszulki.
 -Czemu taka niepewna? - zapytał cicho, a ręką pojechał w górę od mojego nadgarstka, aż do ramienia, wzrokiem podążając za niewidocznym śladem, który zostawiał.
 -Czemu taki pewny siebie? Wole cię takiego kochanego - odsunęłam się od niego nie zrywając kontaktu wzrokowego. W te oczy mogłabym się patrzyć godzinami. Chyba był zamyślony. - O czym tak myślisz?
 -Chce się już pocałować - wyszeptał spuszczając wzrok z moich oczu na usta. Oblizał dolną wargę i przygryzł ją. - Lukowi udało się to już pierwszego dnia. A ja? A ja próbuje już któryś raz i za każdym razem rezygnuje. Bo boje się twojej reakcji - uśmiechnęłam się i niepewnie, nawet bardziej niż wcześniej kiedy wyciągałam jego rękę, splotłam nasze palce. - Nie chcę zniszczyć relacji jaka już między nami jest. Nie chcę cie przecież przelecieć i zostawić. Tylko pocałować - popatrzył nasze ręce.
Byłam tak blisko niego, że czułam jego ciepły, miętowy oddech na mojej twarzy. Sama nie wiem czemu, popatrzyłam na jego usta. Na pewno nie pierwszy raz ale teraz bardziej przywiązałam do tego uwagę. Były zaschnięte i lekko rozwarte. Jego prawa dłoń leżała na moim karku, a lewa ciągle spoczywała na dole mojego kręgosłupa i pilnowała żebym nie odsunęła się.
 -Nie każ mi już dłużej czekać - wyszeptał ledwo słyszalnie. Raczej wyczytałam to z ruchu jego warg niż usłyszałam.
Dotknęłam lekko czubka jego nosa moim. Lewą dłoń położyłam na jego ramieniu. Popatrzyłam w jego oczy. Miał tak duże źrenice, że prawie nie było widać miodowego koloru tęczówki. Zamknęłam oczy, delikatnie zsuwając nos na jego policzek i niepewnie połączyłam nasze wargi w pierwszym pocałunku. Uśmiechnął się lekko zamykając oczy i po chwili to on pocałował mnie. Był w tym zdecydowanie lepszy niż ja. Kciukiem kreśli kółka na moich plecach, z każdym pocałunkiem przyciągał mnie bliżej siebie i całował namiętniej. Przestał i spojrzał mi w oczy. Wzrokiem pełnym miłości, zadowolenia, szczęścia i hmm... Czymś w rodzaju podniecenia?
 -Tak dla jasności. Na coś więcej możesz liczyć dopiero po trzeciej randce - uśmiechnęliśmy się, a ja nieznacznie odsunęłam się i położyłam na plecy. Jego wzrok ciągle utkwiony był we mnie.
 -Czy wczorajsze wyjście po świeże jedzenie zaliczamy jako pierwszą? - spytał rozbawionym tonem i oparł swój nos o moje ramię.
Odetchnęłam głośno zamykając oczy. Chłopak położył rękę na moim brzuchu i delikatnie rysował na nim kółka. No i tak sobie zasnęłam.

"Got no reason, got no shame
Got no family I can blame
Just don't let me disappear
I'm gonna tell you everything"

Obudziłam się wieczorem i mimo tego, że cały dzień tylko leżałam i spałam, chętnie robiłabym to dalej i nie miałam najmniejszej ochoty wstawać.
 -Słodko wyglądasz jak śpisz - powiedział po chwili.
Chciałam znowu położyć na nim głowę ale przypomniałam sobie o siniaku.
 -Przepraszam, że mój brat cię tak potraktował.
 -Nic takiego się nie stało. Tylko siniak.
 -Mogę zobaczyć? Chyba, że cie to jakoś krępuje czy coś - usiadłam poprawiając włosy, tak, żeby nie leciały mi na twarz. Chwilę się nie odzywał po czym też usiadł i podciągnął koszulkę.
Miał niezłą klatę. Znaczy siniaka. Miał siniaka. Dosyć dużego.
 -Bardzo cie boli?
 -Tak tylko trochę. Czuję, że tam jest.
 -Pocałować? - zaśmiałam się.
 -A ja mogę pocałować? - złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął do siebie.
 -Co pocałować? Mnie? Nie za dużo całowania? - uśmiechnął się w odpowiedzi.
Spojrzałam na jego ręce, które rozpinały mój zegarek. Zrobiło mi się tak trochę gorąco.
 -Twoje rany - wyszeptał i musnął wargami miejsce, które zawsze było schowane pod paskiem.
Nie płaczę często i z byle jakich powodów, ale w tym momencie oczy miałam zaszklone. Zabrałam rękę i wstałam, kierując się do drzwi.
-Przepraszam - rzuciłam i otworzyłam drzwi. Ashton wstał za mną i szybko podbiegł do mnie, zanim jeszcze wyszłam. Znowu złapał moje nadgarstki i zatrzymał. Przytulił mnie mocno. Trochę tak jakby chciał, żeby przez to, wszystkie części mojego złamanego serca, znowu stały się jednością. I chyba mu się to udało. Łzy, których nie mogłam zatrzymać, moczyły jego szary podkoszulek.
 -Ciii... Nie płacz. Nie masz za co przepraszać - gładził mnie lekko po plecach. - Ja mogę cię przepraszać, że mnie nie było wtedy z tobą - zacisnęłam dłonie na jego koszulce.
 -To nie twoja wina, że cię nie było.
 -To nie twoja wina, że sobie nie radziłaś, a nikt nie umiał ci pomóc.
 -Mogę ci coś opowiedzieć? - wytarłam oczy i popatrzyłam na niego.
 -Jeśli chcesz - pociągnęłam go za rękę i usiadłam po turecku na łóżku.
W tym momencie chciałam mu wszystko opowiedzieć. Wszystko czyli niezbyt wesołą historię, której nie opowiadam wszystkim. To dosyć poważna sprawa, więc w momencie kiedy zdecydowałam się mu powierzyć mój sekret, stwierdziłam, że jest dla mnie kimś więcej niż tylko chłopakiem, który siedział obok mnie w samolocie. Trochę nie wiedziałam jak zacząć to opowiadać. Ale stwierdziłam, że najłatwiej będzie po prostu opowiedzieć jak było. Więc wzięłam głęboki oddech i zaczęłam mówić.
 -Ogólnie rzecz biorąc, wszystko zaczęło się kiedy miałam dwa latka. Moi rodzice rozwiedli się, a ja i Charlie zamieszkaliśmy u dziadków. On miał wtedy 10 lat i to był moment od, którego zaczął opiekować się mną i dbać, żeby nikt i nic mnie nie zraniło. Nigdy nie opowiadał mi o rodzicach. Potem kiedy miałam 14 lat, dziadkowie zmarli. Nie wiedziałam co zrobić, ani co się dzieję. Mimo starań Charliego, popadłam w depresje. On, mimo że próbował, nie umiał mi pomóc. Miałam mu to trochę za złe. Zaczęłam chodzić do szkolnej pani psycholog, która na początku mi wystarczała. Ale z biegiem czasu potrzebowałam większej pomocy. Chociażby z szkolnymi prześladowaniami, bo nie byłam zbyt ładna, nie uczyłam się dobrze, i nie byłam chuda. No i dołączyła się do tego reszta - dziwnie było mi mówić o tym co przeżyłam. Na chwilę się zawiesiłam i patrzyłam tylko na moje ręce, które blondyn złapał i delikatnie gładził.
 -Nie musisz - wyszeptał.
 -Ale chce. Więc tak, miałam anoreksje i myśli samobójcze. Charlie miał tylko 21 lat i nie radził sobie ze mną i moimi problemami, więc zapisał mnie do psychiatry. Nie za bardzo go lubiłam. Pierwsze i ostatnie nasze spotkanie trwało 5 minut. Z reszty spotkań uciekałam. Potem wszystko się tylko pogorszyło. Znaczy, trafiłam do szpitala, bo nic nie jadłam. Lekarze stwierdzili, że jest ze mną źle i wysłali mnie do drugiego szpitala, gdzie mieli mi pomóc. Psychiatryki zawsze są pokazywane jako miejsca, gdzie się pomaga. Ale tam tak nie było. Było okropnie. Wyleczyłam się sama. Tylko na tyle, żeby pomyśleli, że jest dobrze i mnie wypuścili. Wróciłam do domu i co noc budziłam się z piskiem, bo zawsze śniło mi się to samo. Charlie, jak najszybciej postarał się znaleźć mi inne mieszkanie i zamieszkałam w Nowym Jorku z jego znajomą. Tam poznałam Ashley. I od 17 roku życia mieszkam z nią i jakoś się trzymam. Proszę, nie myśl o tym co ci powiedziałam, kiedy będziesz na mnie patrzył. Może po tym, będzie łatwiej ci zrozumieć moje zachowanie w niektórych przypadkach.
 -Nie kocham cię za to kim byłaś tylko za to kim teraz jesteś. Mam nadzieję, że teraz lepiej się czujesz, kiedy nie trzymasz tego w sobie.
 -Ashton, jesteś trzecią osobą, która o tym wie - popatrzyłam mu w oczy. - I jeszcze jedna ważna rzecz zanim zdecydujesz się na kochanie mnie. Potrzebuje miłości i bardzo łatwo zakochuję się. Myślę, że nie kocham cię tylko tak na chwilę i mam nadzieję, że to co czuje jest naprawdę. Chciałam być z tobą szczera, przepraszam, jeśli cie to zraniło.
 -Obiecuje ci, że będę cię kochać na zawsze - powiedział cicho.
 -Wiesz, że znamy się może z dwa tygodnie i chyba zbyt wcześnie na takie obietnice.
 -W takim razie, obiecam ci to kiedy indziej. Wiem, że to taki trochę głupi moment, ale chyba tą noc będę spędzać w moim łóżku, żebyś mogła się wyspać - wstał i popatrzył na zegarek. - Jak coś to pisz - uśmiechnął się, pocałował mnie w czoło i wyszedł. Nie na długo, bo po chwili znowu widziałam jego głowę. - Ej, zapomniałem ci powiedzieć, ale Luke ma jutro osiemnastkę. Tak tylko mówię, żebyś wiedziała.
 -To trzeba mu coś kupić - spojrzał na mnie zdezorientowany.
 -Yyyy? Nie! Znaczy, my mamy prezent ale ty chyba nie musisz kupować, bo samo to, że będziesz, będzie prezentem dla niego. Teraz dobranoc, wyśpij się królewno - uśmiechnął się i zamknął drzwi.
Ogarnęłam się i poszłam spać. Trochę dużo się dzisiaj wydarzyło więc przed snem poukładałam to sobie w głowię. Miałam wrażenie, że zakochałam się w Ashu od pierwszego wejrzenia, jak to się mówi, ale nie byłam pewna. Szkoda, że dopiero teraz o tym myślałam, a nie pierwszego dnia jak go poznałam. Ale skąd miałam wiedzieć, że mam mój numer i odegra w moim życiu tak ważną rolę.
______________________________________________________________________
Komentujcie proszę, to motywuje :)

I prawie zapomniałam napisać.
Chciałam się wam pochwalić, że "Sun" został przetłumaczony na Włoski. Bardzo chciałam podziękować za to @Kidrauhl_sLaugh, która znalazła mnie i zaproponowała, że to zrobi. Dziękuje jeszcze raz.
Kocham was, @ashshalo xx