Po imprezie obudziłam się... Zacznijmy od tego, że w ogóle się obudziłam.
Leżałam w wannie.
Jedyne co na sobie miałam to za duża na mnie koszulka Luka, lekko zwisająca z mojego ramienia i majtki. Głowa mi pękała, a w moich nogach leżał solenizant. Muszę przyznać, że wyglądał uroczo. W jego rozczochranych blond włosach, była różowa korona, a dolna warga była przebita czarnym, małym, kolczykiem. Długo jeszcze nie będę mogła się do tego przyzwyczaić. Chłopak też był prawie goły. Prawie oznacza, że miał tylko szare bokserki w tukany, które ostatnio o ile dobrze pamiętam miał na sobie Calum.
Rozejrzałam się. Cała łazienka była w papierze toaletowym, serpentynach i innych dekoracjach. Wstałam po chwili cicho, żeby nie obudzić go, i wyszłam do pokoju. Po drodze spotkałam wkurzonego Ashtona.
-Co się stało? - spytałam cicho. Po pierwsze dla tego, że głowa mnie strasznie bolała, a po drugie, miałam zdarte gardło od przekrzykiwania głośnej muzyki.
-Popatrz na siebie - postawił mnie przed lustrem.
No za dobrze nie wyglądałam. Zaczynając od rozmazanego makijażu i braku kompletnego stroju i kończąc na malince na mojej szyi.
-Co się wczoraj działo? - spojrzałam na niego, a włosami tak jakby chciałam ukryć czerwoną plamę na mojej szyi.
-Dużo - odpowiedział krótko. Złapałam go za rękę i pociągnęłam do mojego pokoju, zamykając za nim drzwi.
-Co się wczoraj działo? - powtórzyłam pytanie, już nie tak pewnie. Z każdą sekundą tracąc coraz bardziej chęć do usłyszenia odpowiedzi. Usiadłam na przeciwko niego oparta plecami o ścianę i z nogami zgiętymi w kolanach.
-Nie jestem pewien, że chcesz wiedzieć - w tym momencie już w ogóle nie miałam na to ochoty.
-Powiedz.
-Nie wiem co pamiętasz. Najciekawsze z całego wieczoru było granie w "prawdę czy wyzwanie" i butelkę - jego głos był pozbawiony jakichkolwiek emocji. Mówił to sucho, jakby go to nie obchodziło. Jakbym nie znaczyła teraz dla niego nic. - Dowiedzieliśmy się na przykład tego, że nigdy nie miałaś chłopaka, że nigdy wcześniej nie piłaś i że jesteś, lub byłaś, dziewicą. I tylko dzięki temu ostatniemu, uratowałem cię od Luka, który namiętnie starał się cie przelecieć i stąd ta malinka na szyi. Jeśli będziesz chciała to robić, to chociaż nie po pijaku i nie z pierwszym lepszym - wstał i skierował się do drzwi.
Zaczęłam cicho płakać kiedy wszystkie te słowa dotarły do mnie.
-Zostań - powiedziałam cicho, ale wystarczająco głośno, żeby usłyszał. Zatrzymał się i popatrzył na mnie.
-Wyszło na to, że jednak nie znaczę dla ciebie nic, oprócz kogoś kto by cię kochał.
I nie został. Wyszedł. A ja znowu zostałam sama ze sobą i niszczącymi mnie myślami o tym co zrobiłam wczoraj, jak bardzo tego żałuje i o tym, jak zraniłam w ten sposób, prawdopodobnie najważniejszą dla mnie osobę.
Wstałam i wyszłam z pokoju wpadając na Luka. Jeszcze jego mi brakowało.
-Hej kotku - powiedział przytulając mnie. Szybko ściągnęłam z siebie jego ręce.
-Zostaw mnie teraz - zbiegłam szybko po schodach i pobiegłam w kierunku drzwi, którymi przed chwilą wyszedł Ashton. Naciągnęłam na nogi dres, który znalazłam po drodze i założyłam bluzę. Wyszłam z domu, rozglądnęłam się za Ashem, po cichu modląc się, żeby nie poszedł gdzieś daleko, bo nienawidziłam biegać. Daleko nie był. Siedział na krawężniku przed domem i rzucał kamykami do kosza na śmieci. Głęboko odetchnęłam podchodząc do niego i usiadłam obok.
-Przepraszam - wyszeptałam.
-To nie moja sprawa co robisz, z kim i czy pijesz. Tak samo jak to z kim śpisz. Ale zależy mi na tobie - jego głos był znowu spokojny i delikatny. Popatrzył na mnie, a ja opuściłam głowę. Wiem, że głupio wyszło. Przez chwilę nie odzywałam się.
-Ashton, naprawdę nie chciałam. Możemy... Możemy zapomnieć o wczoraj? Proszę cie. Zachowujmy się tak jakby tego nie było - trochę nie do osiągnięcia ta prośba, ale warto spróbować.
-Możemy, ale proszę nie płacz już i porozmawiaj z Lukiem. Wyjaśnijcie sobie wszystko - delikatnie uniósł mój podbródek i gładził przez chwilę kciukiem mój policzek. Kiedy przestał, oparłam czoło o jego ramię.
-Kocham cie - powiedziałam niepewnie, a on objął mnie ramieniem. Chwilę siedzieliśmy w ciszy po czym wstałam. - Zimno mi. Wracam do domu - powiedziałam i odeszłam. Wstał chwilę po mnie i też poszedł w stronę wejścia.
Kiedy tylko przekroczyłam próg, znowu wpadłam na blondyna.
-Możemy się przejść? Chciałbym z tobą pogadać - powiedział.
Oczywiście zgodziłam się i chwilę po tym szliśmy już powoli w stronę pobliskiego parku. Byłam ubrana w jeansowe rurki i czarną kurtkę, bo na dworze było dość zimno jak na tą porę roku. Na początku nie rozmawialiśmy, dopiero potem on zaczął mnie przepraszać za wczorajszy wieczór i to co się wydarzyło. Wyjaśniliśmy sobie wszystko. Było mi trudno powiedzieć mu, że nie czuje do niego nic więcej niż to, że go lubię. Najpierw był lekko załamany ale potem zaczęliśmy żartować. Powiedział mi też, że od samego początku wiedział, że nic nie powinno się między nami zdarzyć i jako porozumienie zostaliśmy przyjaciółmi, z czego obydwie strony były bardzo zadowolone. Wróciliśmy do domu, chyba tylko dlatego, że nasze puste żołądki domagały się jedzenia.
Kiedy tylko się najadłam i oglądnęłam kilka filmów z Mikiem i Lukiem, Ashton postanowił zabrać mnie na spacer. Co z tego, że już byłam na długim, męczącym spacerze z Lukiem, i było już po dwudziestej drugiej, a ja chciałam spać.
No więc poszliśmy. Na niebie nie było żadnych chmur. Było ślicznie. Prawie w ogóle się do siebie nie odzywaliśmy. Szliśmy tylko obok siebie, trzymając się za ręce i co chwilę obijaliśmy się o siebie, a ja prawie padałam ze zmęczenia. Ale warto było iść dalej. Była chyba dwudziesta trzecia kiedy doszliśmy do parku w stronę którego przedtem szłam z Lukiem. Nie było żadnych latarni, tylko gwiazdy i księżyc oświecały naszą drogę. Chłopak zrobił się nerwowy. Poszliśmy na małą polankę z jeziorkiem. Od tafli wody dobijał się księżyc, a na środku był mostek prowadzący na drugą stronę. Kiedy staliśmy już na samym środku, chłopak zatrzymał się. Miałam wrażenie, że zaraz uderzy mnie w głowę jakimś kamieniem i wrzuci do wody. Ale moim wrażeniom nie można ufać.
-Ładnie tu - obróciłam się dookoła.
-Alex? - znowu na niego popatrzyłam. Trochę tak nie mogłam chwilę oddychać kiedy zobaczyłam, że przede mną klęczy. "Nie za wcześnie na oświadczyny?" pomyślałam i chwilę po tym skarciłam się w myślach, że właśnie niszczę najpiękniejszą chwilę w moim życiu. - Chcesz być moją księżniczką na zawsze? - wyciągnął zza swoich pleców mały bukiecik z stokrotek, przewiązany błękitną wstążką. Nawet nie wiem, kiedy go zrobił.
Klęknęłam obok niego, a dłońmi zasłoniłam swój nos i usta. Do oczu napłynęły mi łzy, nie wiedziałam co powiedzieć. Znaczy, wiedziałam, ale nie umiałam z siebie wydobyć żadnego dźwięku oprócz krótkiego pisku, jakby ktoś mnie dusił.
-Ashton.
To był ten długo oczekiwany dźwięk na który zbierałam się przez chyba całą wieczność. Przytuliłam go mocno, a nos schowałam w zagłębienie jego szyi. Chyba jego imię wziął jako tak, i bardzo dobrze, bo chwilę po tym staliśmy już na mostku, całując się.
Długo jeszcze nikt oprócz nas nie wiedział co stało się tamtej nocy. Nikt nie wiedział, że tego dnia od godziny dwudziestej trzeciej dwadzieścia trzy, byłam jego księżniczką, a on moim księciem.
______________________________________________________________________
Rozdział może krótszy, ale mam nadzieje, że nie gorszy.
Myślę nad założeniem konta updatowego o moim ff, bo kilka osób mnie do tego namawia..
Komentujcie, czy chcielibyście takie i jak wam się podoba.
Kocham Was, @ashshalo xx
Leżałam w wannie.
Jedyne co na sobie miałam to za duża na mnie koszulka Luka, lekko zwisająca z mojego ramienia i majtki. Głowa mi pękała, a w moich nogach leżał solenizant. Muszę przyznać, że wyglądał uroczo. W jego rozczochranych blond włosach, była różowa korona, a dolna warga była przebita czarnym, małym, kolczykiem. Długo jeszcze nie będę mogła się do tego przyzwyczaić. Chłopak też był prawie goły. Prawie oznacza, że miał tylko szare bokserki w tukany, które ostatnio o ile dobrze pamiętam miał na sobie Calum.
Rozejrzałam się. Cała łazienka była w papierze toaletowym, serpentynach i innych dekoracjach. Wstałam po chwili cicho, żeby nie obudzić go, i wyszłam do pokoju. Po drodze spotkałam wkurzonego Ashtona.
-Co się stało? - spytałam cicho. Po pierwsze dla tego, że głowa mnie strasznie bolała, a po drugie, miałam zdarte gardło od przekrzykiwania głośnej muzyki.
-Popatrz na siebie - postawił mnie przed lustrem.
No za dobrze nie wyglądałam. Zaczynając od rozmazanego makijażu i braku kompletnego stroju i kończąc na malince na mojej szyi.
-Co się wczoraj działo? - spojrzałam na niego, a włosami tak jakby chciałam ukryć czerwoną plamę na mojej szyi.
-Dużo - odpowiedział krótko. Złapałam go za rękę i pociągnęłam do mojego pokoju, zamykając za nim drzwi.
-Co się wczoraj działo? - powtórzyłam pytanie, już nie tak pewnie. Z każdą sekundą tracąc coraz bardziej chęć do usłyszenia odpowiedzi. Usiadłam na przeciwko niego oparta plecami o ścianę i z nogami zgiętymi w kolanach.
-Nie jestem pewien, że chcesz wiedzieć - w tym momencie już w ogóle nie miałam na to ochoty.
-Powiedz.
-Nie wiem co pamiętasz. Najciekawsze z całego wieczoru było granie w "prawdę czy wyzwanie" i butelkę - jego głos był pozbawiony jakichkolwiek emocji. Mówił to sucho, jakby go to nie obchodziło. Jakbym nie znaczyła teraz dla niego nic. - Dowiedzieliśmy się na przykład tego, że nigdy nie miałaś chłopaka, że nigdy wcześniej nie piłaś i że jesteś, lub byłaś, dziewicą. I tylko dzięki temu ostatniemu, uratowałem cię od Luka, który namiętnie starał się cie przelecieć i stąd ta malinka na szyi. Jeśli będziesz chciała to robić, to chociaż nie po pijaku i nie z pierwszym lepszym - wstał i skierował się do drzwi.
Zaczęłam cicho płakać kiedy wszystkie te słowa dotarły do mnie.
-Zostań - powiedziałam cicho, ale wystarczająco głośno, żeby usłyszał. Zatrzymał się i popatrzył na mnie.
-Wyszło na to, że jednak nie znaczę dla ciebie nic, oprócz kogoś kto by cię kochał.
I nie został. Wyszedł. A ja znowu zostałam sama ze sobą i niszczącymi mnie myślami o tym co zrobiłam wczoraj, jak bardzo tego żałuje i o tym, jak zraniłam w ten sposób, prawdopodobnie najważniejszą dla mnie osobę.
Wstałam i wyszłam z pokoju wpadając na Luka. Jeszcze jego mi brakowało.
-Hej kotku - powiedział przytulając mnie. Szybko ściągnęłam z siebie jego ręce.
-Zostaw mnie teraz - zbiegłam szybko po schodach i pobiegłam w kierunku drzwi, którymi przed chwilą wyszedł Ashton. Naciągnęłam na nogi dres, który znalazłam po drodze i założyłam bluzę. Wyszłam z domu, rozglądnęłam się za Ashem, po cichu modląc się, żeby nie poszedł gdzieś daleko, bo nienawidziłam biegać. Daleko nie był. Siedział na krawężniku przed domem i rzucał kamykami do kosza na śmieci. Głęboko odetchnęłam podchodząc do niego i usiadłam obok.
-Przepraszam - wyszeptałam.
-To nie moja sprawa co robisz, z kim i czy pijesz. Tak samo jak to z kim śpisz. Ale zależy mi na tobie - jego głos był znowu spokojny i delikatny. Popatrzył na mnie, a ja opuściłam głowę. Wiem, że głupio wyszło. Przez chwilę nie odzywałam się.
-Ashton, naprawdę nie chciałam. Możemy... Możemy zapomnieć o wczoraj? Proszę cie. Zachowujmy się tak jakby tego nie było - trochę nie do osiągnięcia ta prośba, ale warto spróbować.
-Możemy, ale proszę nie płacz już i porozmawiaj z Lukiem. Wyjaśnijcie sobie wszystko - delikatnie uniósł mój podbródek i gładził przez chwilę kciukiem mój policzek. Kiedy przestał, oparłam czoło o jego ramię.
-Kocham cie - powiedziałam niepewnie, a on objął mnie ramieniem. Chwilę siedzieliśmy w ciszy po czym wstałam. - Zimno mi. Wracam do domu - powiedziałam i odeszłam. Wstał chwilę po mnie i też poszedł w stronę wejścia.
Kiedy tylko przekroczyłam próg, znowu wpadłam na blondyna.
-Możemy się przejść? Chciałbym z tobą pogadać - powiedział.
Oczywiście zgodziłam się i chwilę po tym szliśmy już powoli w stronę pobliskiego parku. Byłam ubrana w jeansowe rurki i czarną kurtkę, bo na dworze było dość zimno jak na tą porę roku. Na początku nie rozmawialiśmy, dopiero potem on zaczął mnie przepraszać za wczorajszy wieczór i to co się wydarzyło. Wyjaśniliśmy sobie wszystko. Było mi trudno powiedzieć mu, że nie czuje do niego nic więcej niż to, że go lubię. Najpierw był lekko załamany ale potem zaczęliśmy żartować. Powiedział mi też, że od samego początku wiedział, że nic nie powinno się między nami zdarzyć i jako porozumienie zostaliśmy przyjaciółmi, z czego obydwie strony były bardzo zadowolone. Wróciliśmy do domu, chyba tylko dlatego, że nasze puste żołądki domagały się jedzenia.
Kiedy tylko się najadłam i oglądnęłam kilka filmów z Mikiem i Lukiem, Ashton postanowił zabrać mnie na spacer. Co z tego, że już byłam na długim, męczącym spacerze z Lukiem, i było już po dwudziestej drugiej, a ja chciałam spać.
No więc poszliśmy. Na niebie nie było żadnych chmur. Było ślicznie. Prawie w ogóle się do siebie nie odzywaliśmy. Szliśmy tylko obok siebie, trzymając się za ręce i co chwilę obijaliśmy się o siebie, a ja prawie padałam ze zmęczenia. Ale warto było iść dalej. Była chyba dwudziesta trzecia kiedy doszliśmy do parku w stronę którego przedtem szłam z Lukiem. Nie było żadnych latarni, tylko gwiazdy i księżyc oświecały naszą drogę. Chłopak zrobił się nerwowy. Poszliśmy na małą polankę z jeziorkiem. Od tafli wody dobijał się księżyc, a na środku był mostek prowadzący na drugą stronę. Kiedy staliśmy już na samym środku, chłopak zatrzymał się. Miałam wrażenie, że zaraz uderzy mnie w głowę jakimś kamieniem i wrzuci do wody. Ale moim wrażeniom nie można ufać.
-Ładnie tu - obróciłam się dookoła.
-Alex? - znowu na niego popatrzyłam. Trochę tak nie mogłam chwilę oddychać kiedy zobaczyłam, że przede mną klęczy. "Nie za wcześnie na oświadczyny?" pomyślałam i chwilę po tym skarciłam się w myślach, że właśnie niszczę najpiękniejszą chwilę w moim życiu. - Chcesz być moją księżniczką na zawsze? - wyciągnął zza swoich pleców mały bukiecik z stokrotek, przewiązany błękitną wstążką. Nawet nie wiem, kiedy go zrobił.
Klęknęłam obok niego, a dłońmi zasłoniłam swój nos i usta. Do oczu napłynęły mi łzy, nie wiedziałam co powiedzieć. Znaczy, wiedziałam, ale nie umiałam z siebie wydobyć żadnego dźwięku oprócz krótkiego pisku, jakby ktoś mnie dusił.
-Ashton.
To był ten długo oczekiwany dźwięk na który zbierałam się przez chyba całą wieczność. Przytuliłam go mocno, a nos schowałam w zagłębienie jego szyi. Chyba jego imię wziął jako tak, i bardzo dobrze, bo chwilę po tym staliśmy już na mostku, całując się.
Długo jeszcze nikt oprócz nas nie wiedział co stało się tamtej nocy. Nikt nie wiedział, że tego dnia od godziny dwudziestej trzeciej dwadzieścia trzy, byłam jego księżniczką, a on moim księciem.
______________________________________________________________________
Rozdział może krótszy, ale mam nadzieje, że nie gorszy.
Myślę nad założeniem konta updatowego o moim ff, bo kilka osób mnie do tego namawia..
Komentujcie, czy chcielibyście takie i jak wam się podoba.
Kocham Was, @ashshalo xx